Między życiem a śmiercią

by - 03:05



Po półtora roku picia i prowadzania upokarzającego życia, w końcu zdecydowałam się na to, żeby podjąć się leczenia alkoholizmu. Jednak, żeby zrozumieć to, że jestem chora musiałam upaść najniżej. Straciłam przyjaciół, pracę, właściciele mieszkania, w którym żyłam. próbowali wyrzucić mnie z niego od miesięcy.
Każdy dzień wyglądał podobnie. To już nie było wesołe picie z nowo poznanymi ludźmi, a samotne pogrążanie się w rozpaczy, topienie smutków w litrach wódki, życie w syfie i brudzie. Budziłam się o różnych porach dnia, tylko po to, żeby się napić, a potem odpływałam w inny świat. Wszystko się rozmazywało, nie czułam już bólu, nie czułam swojego ciała, po prostu mnie nie było. Czułam, że znikam i tego właśnie pragnęłam, zniknąć na zawsze. Ze mną znikały wszystkie problemy i wszystko czego już nie chciałam widzieć, wszystko czego nie chciałam czuć. Umierałam na chwilę, to było to czego pragnęłam, umrzeć chociaż na chwilę. Nie miałam odwagi, żeby zrobić to na prawdę i na zawsze. Czułam się zupełnie tak jak w książce "Pamiętnik narkomanki": Ciągle brakowało mi odwagi do życia lub do samobójstwa. Więc nie żyłam, ani nie umierałam, tkwiłam gdzieś pomiędzy. Między życiem a śmiercią.
Po jakimś czasie jedna osoba zainteresowała się tym, że od miesiąca nie odbieram telefonów, więc przyjechała do mnie, wyrwała mnie z tego niebytu i zawiozła na pierwszy detoks.
Pierwszy nie okazał się być ostatnim, ale okazał się być pierwszym krokiem do podjęcia terapii uzależnień i pójścia na spotkanie AA.
c.d.n.

You May Also Like

0 komentarze