Mimo pozytywnego podejścia, które cały czas staram się utrzymać, czasami pojawia się małe załamanie. Spowodowane takimi samymi drobnostkami, z których cieszę się każdego dnia. A to autobus nie przyjedzie, a to spadnie deszcz, a to sąsiad wierci nad Tobą, kiedy Ty chcesz odpocząć. Niby nic, a jednak, wytrąca Cię to z równowagi i już nie jesteś oazą spokoju. Ale nad tym można jeszcze zapanować, włączając sobie dobrą muzykę, albo po prostu wychodząc z domu i spotykając się z przyjaciółmi. Podobno śpiewanie przez 10 min dziennie poprawia nasz nastrój :).
Gorzej kiedy coś na prawdę się sypie, kiedy odchodzi ktoś bliski, kiedy tracisz pracę albo dzieje się coś, co kompletnie rozwala Cię od środka. Wtedy jest najtrudniej. najtrudniej zachować spokój i najtrudniej nie sięgnąć po kieliszek. Wtedy myślisz sobie, że to nie ma sensu, że bez sensu się starać i męczyć, bo to i tak nic nie daje i tak w końcu życie zwali Cię z nóg i będziesz musiał układać wszystko od początku. Ale nie poddaję się, codziennie zatrzymuje mnie to co kocham, moi bliscy, oni są dla mnie najważniejsi, bez Nich moje życie nie miałoby sensu, a z Nimi mogę wszystko. Nawet kiedy ich nie ma dodają mi pewności siebie, bo wiem, że jeśli coś się nie powiedzie, to będę mogła do nich przyjść, bo wierzą we mnie i dają mi niesamowitą moc. Ludzie są najważniejszą częścią życia, to oni są sensem wszystkiego. Dlatego trwam przy nich i wciąż chce poznawać nowych. Czasem wystarczy jedna rozmowa, która przywróci Ci wiarę w ludzkość...
Po zakończeniu terapii grupowej udałam się w podróż. Podróże pozwalają spojrzeć na swoje życie z innej perspektywy. Pozwalają zrozumieć wiele rzeczy i sprawiają, że wszystkie trywialne, codzienne problemy wydają Ci się błahostką. Szczególnie, kiedy podróżujesz sama i masz czas na przemyślenia. Szczególnie kiedy na szwank są narażone Twoje podstawowe potrzeby, takie jak ciepło, poczucie bezpieczeństwa, miejsce do spania, jedzenie i picie. Wtedy możesz zrozumieć, że to co masz to tak dużo. Oczywiście po powrocie trudno jest nie angażować się w jakieś problemy dnia codziennego. Wracasz do pracy i przerastają Cię obowiązki i rutyna. Ale trzeba znaleźć w sobie siłę, żeby się tym nie przejmować. I cisnąć. I cieszyć się małych rzeczy, a jeśli nie dzieje się nic ciekawego, to znaleźć siłę, żeby podnieść tyłek z łóżka i zrobić coś zajebistego. Nikt nie sprawi, że będziesz szczęśliwy. Tylko Ty możesz tego dokonać. Przestań się nad sobą użalać, narzekać. Spójrz na siebie, zobacz ile masz. Jakim jesteś wartościowym człowiekiem, masz wokół siebie ludzi, którzy Cię kochają. Czegoś Ci brakuje? Na pewno, ale przecież możesz wszystko, możesz zdobyć co tylko chcesz, możesz zrobić co tylko chcesz, wystarczy podjąć decyzję i zacząć dążyć do spełnienia celu. Może zajmie Ci to miesiąc, może rok, może lata, ale uda się. A jeśli coś Cię dobija, po prostu to olej. Zaakceptuj to co jest, pokochaj to co jest i siebie. Ja wiem, że te słowa brzmią jak głupi wykład motywacyjny, że łatwo jest mówić, trudniej zrobić. Ale da się, wiem, ponieważ tego dokonałam. Zajęło mi to dwadzieścia kilka lat. Bo przecież akceptacja siebie i własnego życia takim jakie jest to nieustanna harówa. To najcięższa praca życia, która musi być poparta ogromnym doświadczeniem i ciągle odnawiana. Codziennie musisz patrzeć na siebie i myśleć: "Jestem najlepsza, dam radę", a to wcale nie jest takie proste. I wymaga czasu. Mi zajęło to dwadzieścia kilka lat. Dwadzieścia kilka lat, aby znaleźć w sobie siłę, żeby być szczęśliwą sama ze sobą i nie uzależniać swojego szczęścia od nikogo.